Kiedym rankiem na swej drodze
do źródlanej szła doliny
zobaczyłam me kochanie
jak grempluje przędzę mgły
Te oczy zieleńsze niż szmaragdu zorze
te usta: rubiny czerwieńsze niż krew
Gdy rosa się perli na ziół liściach w lesie
Mgły pasma zbierała wśród wysokich drzew
Gdym w południe docierała
do zimnego źródła bram,
zobaczyłam me kochanie
jak z mgły białej przędzie nić
Te oczy zieleńsze niż woda w jeziorze
Ta skóra: jaśniejsza niż pierwszy śnieg
Gdy rosa paruje na źdźbłach leśnej trawy
Na tkaninie swej pierwszy kłaść może szew
Gdym wieczorem ścieżka leśną
z dzbanem powracała pełnym
Zobaczyłam me kochanie
jak materie tkało snu
Te oczy zieleńsze niż wzgórza Irlandii
Te włosy: płomienne ognie Beltanu
Gdy zmierzchem zachodu zakryło się niebo
W materii snu przyszła do mojego snu.
Miłość jest snem, który, niczym wizja przychodzi i odchodzi kiedy chce. Każdego z nas w nocy nawiedzić może ideał…
Tekst i muzyka: Barbara Karlik CC-BY-SA.
You must be logged in to post a comment.