Harfy: Mairi – kopia harfy Królowej Marii

Harfa, na której aktualnie gram to Mairi, replika harfy Królowej Marii. Ma 29 strun i zasięg od G (z oktawy wielkiej) do f3 z dwiema strunami g (na comhligue).

Moja harfa ma wymiary oryginału (z niewielkimi różnicami), i porównywalne długości strun. Zależało mi na tym, aby mieć instrument, który pozwoli łatwo odtwarzać historyczne techniki gry. Jako że obecna tradycja gry na wczesnej harfie celtyckiej jest rekonstrukcją, a źródeł mamy niewiele, podobnie jak ludzie z Historical Harp Society of Ireland uznałam, że użycie repliki ułatwi naukę technik z dawnych czasów. Przyznam, że sam instrument wiele mnie nauczył. Po mojej pierwszej harfie (która teraz jest u mojej przyjaciółki na zasłużonej emeryturze), która była metalowostrunową opcją neoceltyckiej harfy, musiałam zmienić nieco nawyków. Węższy rozstaw strun, choć znacznie ułatwił wykonywanie technik, zwiększył też prawdopodobieństwo artefaktów – przy bardzo wąskim rozstawie łatwo jest zahaczyć tyłem paznokcia o następną strunę. Mairi ma także zdecydowanie dłuższy pogłos od mojej poprzedniej harfy, więc techniki muszą być dokładniej wykonane. Dodatkowo, ilość strun pozwoliła mi na wykorzystanie tradycyjnego stroju z na comhluige – to też była duża zmiana, do której musiałam się przyzwyczaić.

Dlaczego akurat harfa Królowej Marii?

rba-qmaryBardzo chciałam mieć jeden z wcześniejszych instrumentów, nadal dość mały, aby wygodnie z nim podróżować. Dwie najmniejsze zachowane harfy to, przebywająca obecnie w Trinity College w Dublinie, harfa Trinity College, pierwowzór tej, która obecnie widnieje w irlandzkim herbie, oraz, przebywająca obecnie w Muzeum Narodowym w Edynburgu, harfa Królowej Marii.

Sentyment ciągnął mnie w stronę harfy z Trinity College, ale instrument ten nie jest kompletny. Jego dolna część została zjedzona przez korniki i uległa zniszczeniu, co sprawia, że można jedynie zgadywać dokładne wymiary pudła rezonansowego, a nawet ilość strun (ilość otworów w pudle rezonansowym mogła się różnić od ilości kołków). Wiedziałam, że harfę będzie dla mnie wykonywał ktoś w Polsce, a zatem domyślałam się, iż będzie to pierwsza taka harfa wykonywana w naszym kraju, więc zdecydowałam się na instrument bardziej kompletny. Z perspektywy czasu – nie żałuję.

QM3Harfa Królowej Marii ma dość sławną historię. Według legendy została ona sprezentowana przez królową Marię Szkocką (stąd nazwa) pani Beatrix Gardyn za gościnę w czasie polowania. Instrument był przekazywany z pokolenia na pokolenie w rodzinie Robertsonów z Lude, do czasu, aż w 1880 został użyczony na muzealną wystawę wraz z drugim instrumentem rodziny – harfą Lamont. W 1904 została wystawiona na aukcję i zakupiona przez muzeum, które ma ją do dziś.

Harfa Królowej Marii jest najmniejszym z instrumentów, jakie zachowały się do dziś. Prawdopodobnie została zrobiona w XV wieku w Argyll lub na którejś ze szkockich wysp. Wzory wyrzeźbione na kolumnie są jednakowe z tymi występującymi na krzyżach robionych przez mnichów z Iony w XV wieku. Harfa miała 29 strun, ale w którymś momencie dodano jej trzydziesty kołek (jest z innego metalu i osadzony nieco niżej) oraz pętlę w miejscu osadzenia kolumny w pudle rezonansowym, co pozwoliło na zainstalowanie trzydziestej struny.

Mairi została wykonana przez Leszka Pelca.

Poznałam go dzięki forum rekreacji historycznej FREHA i dostarczyłam mu wymiary harfy na podstawie tych podanych przez Roberta Bruce Armstronga w jego „Harps of Ireland and Scottish Highlands”. W realizacji projektu pomógł nam nieoceniony Simon Chadwick, który doradzał w zakresie wyboru drewna i wielu innych drobiazgów. Obecnie Simon ma na swojej stronie linki do publikacji Karen Loomis, na podstawie których można zrobić własną kopię tego instrumentu.

Mairi wykonana jest w całości z jawora (oryginał ma pudło rezonansowe z wierzby, reszta drewien nie została jeszcze w 100% potwierdzona). Leszek zaczął od sklejenia ze sobą dwóch desek drewnianych, jako że nie miał odpowiednio grubego kawałka drewna, ale dalej postępował tak, jak dawni twórcy – wydrążył pudło rezonansowe i zrobił w nim otwory na przyjęcie łuku harmonicznego i kolumny. Później był bardzo ekscytujący moment – pierwsze złożenie instrumentu.

Przyznam, że gdy dostałam to zdjęcie bardzo się ucieszyłam. Po raz pierwszy zobaczyłam kształt mojej harfy. Pozostało jeszcze osadzenie kołków i podkówek na struny a następnie malowanie. Moja harfa wykończona jest olejem tungowym (oryginał prawdopodobnie wykończony był olejem lnianym lub woskiem pszczelim), do którego dodano pigmentu, aby harfa kolorem przypominała mahoń. Nie chciałam, aby instrument był zbyt jasny.

Potrzebny był jeszcze klucz – no i harfa była gotowa. Czekała tylko na struny… i musiała z nimi poczekać na mnie.

Struny kupiłam w Niemczech, gdzie w jednym ze sklepów muzycznych sprzedawano struny do klawikordów. Jednym z wytwórców jest Malcolm Rose, który używa historycznych receptur.

Na samym początku, w ramach oszczędności, zaczynałam od „studenckiej” karty strun, zaprojektowanej przez Simona Chadwicka. Karta strun to tabela, która pokazuje kolejne struny, dźwięki im odpowiadające, ich grubość oraz materiał, z którego mają być zrobione. Moja studencka karta strun zakładała użycie pięciu różnych grubości strun z żółtego mosiądzu oraz trzech grubości strun ze srebra (które można zamówić sobie z hurtowni srebra, w próbie 925, drut twardy o przekroju okrągłym).

Po prawej ostatnie zdjęcie, jakie dostałam na dzień przed wyjazdem. Po kilkugodzinnym pobycie w pociągu przyjechałam do Leszka i 21 czerwca 2006, w letnie przesilenie, nałożyliśmy struny na moją piękną harfę.

Tak oto stałam się właścicielką własnej repliki. Z czasem zmieniłam nieco struny, z których korzystam, dodając do żółtego mosiądzu i srebra także struny ze złota.

Uważny obserwator może zauważyć, że na zdjęciu po lewej przód pudła rezonansowego jest płaski. Struny są tu jeszcze nieco luźne, ale gdy zostały w pełni nastrojone, harfa wybrzuszyła się. Warto porównać to zdjęcie ze zdjęciem na samej górze. Dziewięć lat później Mairi ma piękny brzuszek, podobnie jak jej szkocka „babcia”.

Moja harfa jest przepięknym instrumentem o głębokim brzmieniu. Cudownie sprawdza się w podróży (chociaż wymaga własnego siedzenia w samolocie), dobrze pasuje do wcześniejszego repertuaru, ale nawet granie na niej późnych utworów jest całkiem poprawne historycznie – na tych instrumentach grano przez pokolenia.

Przyznam jednak, że przez ostatnie lata coraz częściej miałam chrapkę na którąś z późniejszych harf. Tak naprawdę od 2007 wiedziałam którą dokładnie, ale dopiero w 2014, gdy pokazałam obiekt moich westchnień mojemu partnerowi, zdecydowałam jaki jest kolejny krok. Tym razem chcę dokładną kopię harfy Kildare. Ale to jest temat na własną podstronę.

Tu jeszcze tylko wspomnę, że najlepsza dokładna kopia, jaką do tej pory widziałam, to własność Simona Chadwicka wykonana przez Davy’ego Pattona kopia harfy Królowej Marii. Pozwolę wam nacieszyć oczy:

Harfa Simona ma 29+1 strun. Na zdjęciu brakuje trzydziestej struny. Kołek do niej jest zaraz pod małym palcem Simona, zaś pętla to ta szara kreseczka dzieląca na pół kąt między pudłem a bazą kolumny. Kolory harfy zostały dość wiernie odwzorowane na podstawie oryginału. Na przedniej części kolumny widnieje dwugłowy „węgorz” lub „łosoś mądrości”, który, jak donoszą naoczni świadkowie, dostaje od swego harfiarza pianę od Guinessa. Do obu „pysków”.

Wszystkie informacje na temat harfy Królowej Marii napisałam opierając się o informacje ze strony earlygaelicharp.info oraz wiadomości zdobyte na Scoil na gClairseach  – irlandzkiej letniej szkole Wczesnej Harfy Celtyckiej.